Co już jest? Czyli droga do PnB.
Data dodania: 2013-03-25
Mamy PnB i na tym można by było zakończyć ten wpis. Trzeba się cieszyć i już. Pamiętać co było dobre a zapomnieć co złe, i skupić się na aktualnych etapach. Poniżej tylko kilka spostrzeżeń i rad:
• Jesteśmy bardzo rozpieszczani przez tutejszych urzędników (mieszkamy w Holandii już 11 lat). Rozpieszczani do tego stopnia, że spotkanie po latach z polskimi urzędami powoduje szok światopoglądowy i ogólne zniechęcenie. Sprawy proste i błahe, które w NL załatwia się nawet bez udziału petenta, w Polsce mogą stać się nagle barierami nie do przeskoczenia. Kompetencje, terminy, procedury, czy zwykła człowiecza życzliwość to dno i dwa metry mułu! Przesadzam? Wiem, dlatego pisze, że jesteśmy rozpieszczani przez Holendrów, bo to co w Polsce, to przecież normalne i naturalne. :-)
• Bardzo pomaga pełne pełnomocnictwo potwierdzone notarialnie na wszelakie sprawy nadane osobie, do której mamy stuprocentowe zaufanie. A i tak jedna "ciotka" z drugą przy "kafeju", z za biurka będą podważać słuszność dokumentu. Tylko niech ktoś nie wpadnie na pomysł wypisać instytucje, w których może nas dana osoba reprezentować, bo i tak coś zapomnicie.
• Ogólnie niedyspozycyjność fizyczna nie jest jakimś tam wielkim problemem. Telefonia, poczta i internet spełniają swoją rolę. Trzeba tylko wiedzieć, że załatwiane sprawy "na odległość" wymagają więcej czasu. Poza tym m.in. architekt inaczej pracuje z projektem, mając w świadomości, że nikt mu do biura nie wpadnie, żeby go ponaglać :-).
• Badania geotechniczne. Niby nie trzeba, ale architekt bardzo prosił, bo dom duży i z lokalem użytkowym, ze fundamenty porządnie wyliczyć trzeba itp. Polecił nawet geologa, tani. Zgodziłem się i czekałem na telefon. Telefonu nie było ale po kilku tygodniach ucieszyło mnie opracowanie geotechniczne i rachunek, które zostały mi przesłane mailem. I to koniec. Prosta sprawa a jednak śmierdzi. Czy ktoś zgadnie co poszło nie tak?
Na razie tyle. Pozdrawiam